O pierwszych wrażeniach po ponad miesiącu stosowania drażetek Merz Spezial pisałam Wam TUTAJ
Dziś będzie notka zakańczająca 3-miesieczną kurację.
Czy coś od posta wcześniejszego sie zmieniło? Nic sie nie zmieniło, nadal jestem zachwycona efektami jakie przyniosła kuracja.
Włosy - nadal szybki przyrost. Z reguły u fryziera na balajażu bywam sie co ok 2-2,5 miesiąca. Podczas kuracji z Merz Spezial odrost po miesiącu miałam taki jak po tych 2 miesiącach. Rosły w tempie błyskawicznym, wysyp baby hair był spektakularny. Aż nawet fryzjerka pytała, czy aby w ostatnim czasie nie miałam problemów z wypadaniem, bo ilość młodych włosków była zadziwiająca. Ale jak usłyszała, że to zasługa drażetek, które łykam to tylko potwierdziła, że to produkt najlepszy z dostępnych na rynku.
Jako takich problemów z wypadaniem nie miałam i mam nadzieję, że nie będę musiała przez ten nieprzyjemny etap przechodzić. Owszem podczas mycia czy czesania coś tam mi spadnie z głowy, ale jest to normalne - wszak te maluchy gdzieś muszą odrosnąć :) Ale jednocześnie wizualnie widać, że włosy stały się zdrowsze, grubsze ( chociaż tutaj też nigdy problemów nie miałam - wręcz przeciwnie moja fryzjerka się zawsze śmieje, że nakłada farbę i końca nie widać i jak tak można mieć tyle włosów.. )
Paznokcie - nadal progres. Mocne, zdrowe, grube.. Szybko rosną...Ładne, bez jakichkolwiek śladów łamliwości i rozdwajania. Jednym słowem piękne, podręcznikowe paznokcie. Teraz aktualnie mam skrócone, bo gdzieś tam kiedyś zahaczyłam w pracy i jeden niestety uległ destrukcji, ale to była raczej moja wina i nieuwaga. Albo zauroczenie - ha ha - bo niektóre zazdrośnice napatrzeć sie nie mogły i pytały, pytały, patrzyły i .. zauroczyły ... żart oczywiście...
Cera - gładka, zdrowa.. W notce połowinkowej pisałam Wam, że na niektórych blogach pojawiła się informacja, że u niektórych dziewczyn ponoć spowodował wysyp nieprawidłowości i pryszczy - tego sie bałam najbardziej.. Fakt taki wysyp i u mnie pod koniec prawie kuracji sie pojawił, ale zbiegło sie to w czasie z wprowadzeniem do pielęgnacji nowego kremu ( nigdy wcześniej tej marki nie miałam ). Dobrze, że sie szybko zorientowałam - krem odstawiłam ( dobre rozwiązanie, że nie tabletki) i po kilku dniach wszystko wróciło do normy. Tak więc mogę śmiało powiedzieć, że u mnie wysypu bolących pryszczy nie było po drażetkach Merz Spezial.
Przedwczoraj zażyłam ostatnią drażetkę, czy kupię ponownie? Oczywiście.. Już dziś będąc na spacerze byłm w dwóch aptekach chcąc zakupić.. Niestety nie było.. Jutro jak będę wracam z pracy zatrzymam sie do apteki, w której wiem że mają w asortymencie.
Koleżanka kiedyś kupiła jakiś zamiennik Merz Spezial tańszy o około 10zł z identycznym składem ale niestety same tabletki ponoć dosyć sporej wielkości. Ja przyzwyczaiłam się do oryginalnych Merz Spezial - rewelacyjnie łykało mi się te niezbyt duże i przede wszystkim powlekane drażetki.
I przy nich pozostanę. Aktualnie na FB pojawia się taka oto reklama :
Ja osobiście polecam, naprawdę jest to produkt rewelacyjny:)
Miłego popołudnia :) A ja chyba się zdrzemnę, bo trochę śnięta jestem po dzisiejszej nocce w pracy ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O tym jak przestałam być jasną blondynką
Tak, wiem włosomaniaczki pewnie teram zmnie "zganią", że nie powinnam tak często farbować. Od ostatniego farbowania na jasny blond...
-
Jutro startuje nowy, 14 już katalog Avonu pt "Kolory Jesieni" . Co w nim nowego? Otóż mnogość zapachów w dobrych cenach. Premierę ...
-
Hej Kochani :) Podsumowań ciąg dalszy , czyli przedstawię dzisiaj ile w maju wydałam na kosmetyki. Zapraszam na podsumowanie akcji "Prz...
-
I ja postanowiłam dołączyć do wyzwania Trusted Cosmetics i dziś zapraszam do prezentacji może nie mojej kosmetyczki, ale zawartości półki ...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz