wtorek, 4 lutego 2014

Po co kupować jak można użyć za free - o zgrozo!!!!

Jeżeli w dzisiejszym  poście pojawią się słowa niecenzuralne - to z góry przepraszam. Jednak zdenerwował mnie okropnie zakup używanego kosmetyku. Bo rozumiem, że odkupując jakiś produkt od innej blogerki, czy nawet na allegro gdzie wyraźnie jest napisane, że był w użyciu - nie mogę mieć pretensji o to co jest czarne na białym.

Natomiast nie po to idę do drogerii, żeby kupić coś kto miał w łapskach, macał, maział i jeszcze się nim malował...

Ale po kolei ...

W podsumowaniu zakupów styczniowych pokazywałam Wam paletkę Lovely , którą zakupiłam. Paletkę kupiłam w zeszły czwartek i w sumie rzutem na taśmę znalazła się w podsumowaniu. I od dnia zakupu paletka leżała sobie spokojnie, nie używana przeze mnie...
Wczoraj miałam wolne i na ten dzień zaplanowałam spokojne zrobienie swatche ( choć pełno ich w internecie - ja chciałam mimo wszystko u siebie je pokazać). Korciło mnie przez te kilka dni, żeby sie nią pomalować, ale zdjęcia chciałam zrobić na nowiuteńkiej..



I zabrałam się do pstrykania fotek. Po otwarciu ( było to pierwsze otwarcie przeze mnie bo nawet w sklepie nie otwierałam ) coś mi wybitnie nie pasowało. Tym czymś była ubrudzona kasetka, fakt niewiele , ale jednak. Pomyślałam, że może cień się obsypał...


Później mój wzrok dłużej zatrzymał się na aplikatorze. Też taki jakiś brudnawy, ale znów naiwnie pomyślałam, że może gdzieś niechcący "przeleciał" po cieniach jak miałam go w torebce się i stąd te ślady...






Ale jak ów aplikator wzięłam w ręce i odwróciłam na drugą stronę to mi ręce i cycki opadły. A wkurzyłam się niemiłosiernie : aplikator był używany,cały upaprany cieniami...





Oczywiście po bliższej analizie cieni, okazało się, że skoro aplikator był używany to i cienie też ...
W tym momencie myślałam, że mnie jasna cholera weźmie ( sorry )... :/







Jak często Wam pisałam nie mam zwyczaju otwierać kosmetyków. Zdaję sobie sprawę z  faktu skracania terminu przydatności do użycia.  Żyję ze świadomością, że skoro ja staram się być fair w stosunku do innych konsumentów to i inni też działają tak samo.. Okazuje się jednak, że wśród kupujących są świnie...Raz byłam świadkiem w Auchan jak młoda dziewczyna wymaziała sobie balsamem całą rękę i na pół stoiska pytała się swojego chłopaka , czy ładny zapach... Oczywiście odstawiła na półkę...

Tak samo pewnie było z moją paletką.. Ktoś się ładnie umalował i odłożył na półkę... Nie jest to mocne zużycie, ale ta świadomość że ktoś tak "ryjka" wepchnął jest irytująca...  A wiecie co jest najśmieszniejsze w tej sytuacji : paletek było po kilka w dwóch rządkach.. Jakoś tak zawsze nie wybieram pierwszego w kolejce produktu, biorę zawsze drugi... Tym razem tak samo zrobiłam -wzięłam kolejną i ta właśnie  okazała się zmacana..

W sumie to najbardziej chyba ja jestem winna tej sytuacji bo mogłam dokładniej obejrzeć  produkt, ale przez tą plastikową szybkę i  niewiele widać - trzeba byłoby otworzyć.. Zresztą w tym sztucznym świetle sklepowym też wszystko widać tak sobie.. 

Nie mam tym samym pretensji do pań ekspedientek.. Też pracuje w handlu i wiem, że czasem upilnować całego towarzystwa przewijającego się przez placówkę jest trudno... Ale po co w takim razie jest w tym sklepie pan ochroniarz: siedzi sobie na tym swoim foteliku gapiąc się w ekran i co : nie widział jak ktoś się maluje????

Rossmannów jest bez liku, prawie na każdym rogu jest ta sieć.. Można wybierać i przebierać do którego sklepu pójść.. Paletkę kupiłam w placówce w jednym z krakowskich centrów handlowych . Jakoś tak do tej właśnie placówki nie pałałam miłością, ale czasami jest mi po drodze, więc idę..

Zdecydowanie wolę robić zakupy w moim osiedlowym Rossmannie, gdzie fakt pan ochroniarz łazi za klientami ale przynajmniej jest przy szafach z kolorówką praktycznie cały czas...

Ja te moje cienie i tak będę używać, nie obrzydza mnie fakt, że ktoś w nich grzebał..Aplikatora używać i tak nie będę , bo maluję się pędzlami, więc luz... Tusz ewentualnie też byłabym skłonna przeboleć - w sumie i tak nie mamy do końca pewności jak kupujemy zafoliowany.. Nie zmienia to faktu, że takie zachowanie to zwykła bezczelność...Ale jak sobie pomyślę, że te paniusie, elegantki od siedmiu boleści używają tak szminek i błyszczyków - to już mnie bierze lekkie obrzydzenie.. W tym przypadku naprawdę wolę znienawidzony przez większość Avon , gdzie produkty do ust są zafoliowane...

I tyle... Wyżaliłam się.. I idę robić swatche tej paletki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O tym jak przestałam być jasną blondynką

Tak, wiem włosomaniaczki pewnie teram zmnie "zganią", że nie powinnam tak często farbować. Od ostatniego farbowania na jasny blond...