Dziś o lakierze, który jakbym chciała określić jednym słowem, określiłabym jako "dramat".
Jest to mój pierwszy lakier z Manhattanu i jestem bardziej niż pewna , że ostatni.
Na "tak" przemawiał do mnie jedynie kolor w buteleczce i fakt że szybko zasycha. Później wszystko już było na "nie".
A zatem :
"-" zbyt gęsty - można powiedzieć , że mając rozcieńczalnik w domu mogę sobie lekko rozcieńczyć. Owszem mogę, ale nie lakier nie używany wcześniej, nie otwierany ( przeze mnie na pewno), który nie miała prawa zgęstnieć.
"-" pędzelek niby ok, ale źle mi się nabierało, albo zbyt dużo albo wręcz przeciwnie zbyt mało, przez co ciężko się nim pracuje
"-" niesamowicie smuży
"-" kolor na paznokciach daleki od koloru w buteleczce.
Próbowałam jeszcze ratować sytuacje lakierem matującym NYC Matte me Crazy, ale niestety niewiele zmatowienie dało.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O tym jak przestałam być jasną blondynką
Tak, wiem włosomaniaczki pewnie teram zmnie "zganią", że nie powinnam tak często farbować. Od ostatniego farbowania na jasny blond...
-
Jutro startuje nowy, 14 już katalog Avonu pt "Kolory Jesieni" . Co w nim nowego? Otóż mnogość zapachów w dobrych cenach. Premierę ...
-
Hej Kochani :) Podsumowań ciąg dalszy , czyli przedstawię dzisiaj ile w maju wydałam na kosmetyki. Zapraszam na podsumowanie akcji "Prz...
-
I ja postanowiłam dołączyć do wyzwania Trusted Cosmetics i dziś zapraszam do prezentacji może nie mojej kosmetyczki, ale zawartości półki ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz